foto relacja

Ukraina Pikuj 17.09.2010
Trasa: Biłasowica - Pikuj - Ruski Put - Libuchora
Liczebność grupy: 16 osób

Wyjazd rozpoczynamy o północy z piątku na sobotę tak aby rano dojechać do Białosowicy. Dojeżdżamy do Krościenka i tu spodziewana gehenna graniczna dobre 2 godziny trzeba odstać i ruszamy dalej w kierunku Chyrowa, niestety po przekroczeniu granicy droga a właściwie to co można nazwać drogą sprawia że niezbyt możemy nadrobić na dojeździe. Im dalej na południe to jest gorzej dziura na dziurze Gdy zaczyna świtać trochę podziwiamy widoki a jest co bo nawet przejazd między stadami krów robi wrażenie nie wspominając już o zabudowie czy zlewaniu mleka na objazdowych skupach prosto z wiader. Ale przede wszystkim duże wrażenie robią widoki na Bieszczady i pobliskie góry Skolskie. Gdzieś przed 9 rano dojeżdżamy do Białosowicy w głąb wsi położonej wśród gór, chwila na doprowadzenie się po prawie 9 godzinnej jeździe i ruszamy z przewodnikiem Tomkiem Rusznicą w kierunku Pikuja. Ścieżka prowadzi od razu ostro niewielkim lasem po czym wyprowadza na pastwiska skąd mamy pierwsze widoki na okolicę Białosowicy, część dolin jest spowita mgłami. Ale najważniejsze że widac pasmo Pikuja i to daje siły aby jak najszybciej tam dojść. Samo dojście jest dość trudne i samemu byłoby wielkim problemem tym bardziej że niby jest szlak ale go nie ma. Przed nami już ostatnie podejście na szczyt który zaczyna pokrywać dość gęsta mgła, trochę humory nam zrzedły przez nią ale trudno. Po wejściu mgły zaczynają opadać i pokazuje sie piękna panorama a w dodatku w dolinach mgły zostają i widoki są niesamowite. Dłuższy postój na szczycie i ruszamy dalej aby jak najwięcej zaliczyć grani. I tak zaliczamy Połoninę Szerdowską, Zetemeny, Nontag, Ostry Wierch gdzie znów dopada nas gęsta mgła. Po całej trasie widoki na całe ołoniny jak i Ostrą Horę czy Połoninę Równą. Dochodzimy do przełęczy Ruski Put i tu zapapda decyzja aby zacząć schodzic do Libuchory. Po drodze mija nas dziewczyna jadąca oklep na koniu u nas taki widok już nieosiągalny. dochodzimy przez pola i pastwiska w rejon cerkwi, dłuższy postój na mały zakup w sklepie i doprowadzenie się do użytku przy potoku. Ruszamy tą samą trasą do Krościenka. Jeszcze o samej Libuchorze, spokojnie można nazwać tą wieś żywym skansenem tu życie wygląda jak u nas prawdopodobnie w XIX wieku, domy prawie wszystkie drewniane częśc pięknie malowana, przez wieś prowadzi droga na której więcej błota jak kamieni a w dodatku przy niej stawiane chlewiki dla świń więc samo mówi za siebie. Jednak warto przyjechać tu aby to zobaczyć pomyśleć nad tym co my mamy i jedno jest pewne ci ludzie tu mieszkający są dużo bardziej szczęśliwsi zapewne jak my. Sam powrót po wschodniej stronie to jeden wielki koszmar. Docieramy do granicy i tu zaczyna się cyrk bo inaczej tego nie można opisać. Ukraińcy nawet szybko nas załatwiają a pytania typu wodka jest, papieros jest, tank jest i na koniec szerokiej drogi. Jednym słowem ful wypas. Niestety po naszej stronie jest nagonka i nasz autokar kierują do kontroli, wszyscy z plecakami idziemy na kontrolę która lepiej nie opisywać. Dla nas kończy się spokojnie bo nie kupawaliśmy nic praktycznie prócz krówek i symboliczej flaszki. Mimo tej nieszczęsnej granicy jest zamysł aby tu wrócić w przyszłym roku i skończyc przejście do Użoku

Godne uwagi: grań Bieszczadów Wschodnich
Trudności: jak na pierwszy raz tylko z przewodnikiem

STRONA GŁÓWNA

Wszystkie zdjęcia są naszą własnością, kopiowanie dozwolone,
publikowanie bez naszej zgody zabronione.